wtorek, 18 listopada 2014

Wciaz w biegu

Nie nadazam zrywac kartek z kalendarza . Dopiero byl lipiec....co ja gadam - dobrze pamietam poprzednia zime, jakby to bylo przedwczoraj . A tu juz polowa listopada . Ja dobrze sie jeszcze nie otrzasnelam z ostatniej wystawy , a tu juz w sobote Julemesse . Jak dobrze pamietacie, rok temu tez tam bylam i probowalam wepchnac norwegom polskie smaki . Chyba poszlo mi nawet dobrze . W tym roku zrobilam wiekszosc takich samych produktow, z ta roznica ze mialam prawie 5 kr aroni z wlasnych krzakow . I polaczylam je z jablkami , no i wyszly wspaniale dzemy . No i sok a jablek i aroni . Zaopatrzylam sie w sokownik . Kupil mi go jeden norweski znajomy , ktory juz nie mogl sluchac mojego pojekiwania ,, gdzie ja to kupie w tym dziwnym kraju ?? '' . Akurat kolo niego byl jakis loppis i w stercie staroci wypatrzyl dla mnie sokownik. Fakt , ze ma z piecdziesiat  lat , ale sok wyszedl idealny. Teraz musze sie tylko zabrac za cwikle, bo ta cieszyla sie w zeszlym roku wielka popularnoscia . Zmienilam tylko ,, stroj'' opakowan. W tym roku postanowilam , ze bedzie bardzo naturalnie. Zakupilam wiec papier pergamin , arkusze kartonu w kolorze lnu , maszynke do nitowania , nity , sznurek - kilometry sznurka ...... i poszlo. Chce sloiki wyeksponowac na skrzynkach , takich po jablkach czy dynamicie hehe. Troche pietrowo , troche niedbale. Duzo galazek jedliny , szyszki . Na posmakowanie drzemow nie bede piekla juz ciasteczek . Wkurzalo mnie jak ludzie zamiast probowac i kupowac potem sloik , albo odejsc z niesmakiem - wszystko jedno - nabierali cale talerzyki rogalikow i sie zajadali. Ba- nawet pytali , czy moga wziac na wynoc do domu . Tak, norwedzy tez potrafia byc pazerni, mimo ze kieszenie pieniedzmi maja wypchane. Uwielbiaja wszystko co jest za darmo. Teraz upieke vafle czyli norweskie gofry . Mam taka typowa ,, ichnia '' gofrownice , w ksztalcie serduszek polaczonych razem w kwiat. Wiec je bede dzielic na male czesci . Oszczedzi mi to stania w kuchni  na dzien przed jarmarkiem i pieczenia przez pol nocy.

Swiateczny Jarmark tuz tuz , a tu zimy ani widu ani slychu. Popruszylo kilka dni temu , a teraz pada tylko deszcz i przechodza mgly marznace . Szok . Czy ja mieszkam w gorach ? Nie zebym od razu tesknila za odsniezaniem , ale dosc juz mam tego smutnego krajobrazu. Na moje hobby czasu nie mam . Meble stoja juz pietrowo- te moje i klientow, bo to im obiecalam , ze umaluje. Dobrze , ze nie obiecywalam terminu.

Biednie jakos bez zdjec, ale co ja poradze jak czasu na to nie mam . Pochwalic by sie tez wypadalo tym i owym.... O prosze, dostalam juz pierwszy prezent mikolajkowy - pana Sw. Mikolaja w rozmiarze 120 cm !!! Bedzie stal przed wejsciem . Kurcze, jest piekny. Ma wspanialy czerwony plaszcz, w reku trzyma latarnie. jest wzrostu mojej mlodszej wnuczki . I ma sweter we wzorek ,, czeski idiot '' . Tak my go nazywamy ,a to popularne raby . Juz nie moge sie doczekac, kiedy go przed dom wystawie. Aby do pierwszego grudnia .

W szkole tez masakra. Myslalam, ze bedzie ,, miodzio'' , a tu zakuwactrzeba, wciaz prace domowe, referaty . I skad ja mam bracwolny czas ?

Nie obiecuje kiedy, ale zaraz po Jarmarku Swiatecznym wrzuce foty .
Pozdrawiam
Ania