piątek, 4 października 2013

Juz sa !!!!!!!!

Wczoraj nie mialam sily , oboje z mezem chodzilismy jak ,, zombi '' . No ale od poczatku .

W srode Brenda obudzila nas przed siodma . Dyszala i wolala na dwor . Domyslilismy sie , ze zaczal sie porod . Tysiace razy czytalismy jak i co , no ale oczywiscie oboje zaczelismy okupowac internet , bo wiedzy nigdy za wiele  . Jako , ze sa jesienne ferie, a my oboje w domu wiec podeszlismy do tego lajtowo - pisza , ze to moze byc nawet 36 godzin - OK mamy czas . Zabralismy sie za zwykle obowiazki - Maz na dworzu cos tam maluje i przycina, ja w domu pichce i piore . I tak zlecial nam caly dzien . W miedzyczasie mierzylismy jej temperature - spadala ksiazkowo . Wieczorem maz wyszedl po raz nie wiem ktory z Brenda na dwor i zaraz wrocil po latarke. Pytam go po co - a on, ze chce cos zobaczyc . Wrocil i mowi, ze chyba jej wody odeszly , bo schody sa mokre . Ok , czyli to juz chyba niedlugo . Usiedlismy na sofie, kawa w reku - oki, to bedzie dluga noc . Nie wiem co lecialo w telewizji, ale bylo juz ok.12tej - Brenda zaczela nas zaczepiac . Wzielismy to za zwykly objaw , zapewne kaze nam isc do lozka, bo ona tez chce juz spac . Robi tak zawsze kiedy siedzimy za dlugo przed TV. W koncu dala nam spokoj , odeszla do kojca , a maz wstal do kuchni . Mija kojec i EUREKA !!!! Ona rodzi, cos lezy oboj niej !!!! Wyskoczylam jak z procy, hop do kojca ( ma 3m2 powierzchni ) i widze , jak Brenda rozrywa jakis czarny worek a z niego pojawia sie szczeniaczek . O Jezu pomyslalam - to moj pierwszy raz . Oczywiscie panika , rece sie nam trzesly obojgu . Tomek lapie za nitke, ja sciskam pepowine, Brenda lize malucha, potem wazenie, cyk fotka maluch do mamuski , no i zapisywanie wszystkiego . Waga, godzina urodzenia 23.45 , plec, kolor wstazeczki , odruchy, ssanie , stan zdrowia , lozysko , imie ... wszystko co potrzebne . No i wypieki na twarzy . Oj to bylo cos. Nasza pierwsza sunia przyszla na swiat . Potem srednio co dwie , co godzine przychodzily kolejne szczeniaczki . Brenda byla bardzo dzielna, czasami kwilila, czasami wrecz wyla. Ale zachowywala sie jak wzorowa matka. Wcale nie bylismy jej potrzebni do pomocy . JA tylko przystawialam maluchy do sutkow, aby od razu zaczynaly ssac siare. W miedzyczasie polegiwalismy na zmiane na sofie, ale jak tylko zaczynalam przyspiac Tomek krzyczal ,, nastepny !! '' no i znowu bylismy na rownych nogach . Po 7 rano przyszedl ostatni dziewiaty szczeniaczek . Mielismy 6 suczek i 3 pieski . Caly przebieg porodu zostal zarchiwizowany , szczetnie opisany . Brenda lezala spokojnie , karmila . Uznalismy , ze to juz koniec. Ja mialam w planie sie chwile przespac , bo o 10tej obiecalam znajomej , ktora podczas porodu dostala wylewu , ze jej pomoge w domu tego dnia. Mialam byc na 10ta , wiec mialam chwile , zeby domyc z krwi dlonie, ubrac sie, wypic kolejna - nie wiem juz ktora  - kawe i cos zjesc . Wyszlam z domu i kazalam mezowi sie choc troche przespac . Juz teraz byly bezpieczne, mamuska je karmila . Wyszlam przed dziesiata . Co chwila sie kontaktowalismy i wszystko wygladalo ze jest w najlepszym pozadku . Po trzech godzinach wracalam do domu . Kupilam pizze, bo nie mialam glowy ani sily do robienia czegokolwiek na obiad. Marzylam tylko o jednym - polozyc sie do lozka . Mialam zrobic wieksze zakupy , ale wszystko wyparowalo mi z glowy . Jak weszlam do domu i zobaczylam cala te ferajne az serce mocniej mi zabilo. Ale najbardziej zaskoczyla mnie Brenda. Wyskoczyla z kojca gubiac po drodze swoje malenstwa i zaczela sie ze mna witac. Tomek powiedzial, ze bardzo na mnie czekala . Po jakims czasie maz pojechal do pobliskiego miasteczka cos tam kupic w sklepie malarskim . Zostalam sama, zmeczona, marzaca o lozku . Nagle pare minut po trzeciej Brenda zaczela dyszec , spinac sie - ja wpadlam w panieki ,, co sie dziej do jasnej anielki ????? '' . Wskoczylam do kojca, poodklejalam od niej maluchy , jeden skurcz, drugi i Brenda urodzila kolejnego malucha. Po ponad 8 godzinach !!! Juz sam widok worka plodowego przekonal mnie , ze cos nie jest tak. O Boze, tylko nie to !!!! Pomoglam rozrwac worek , wyciagnelam malucha - przelewal mi sie przez rece . Byl cieply , ale wiotki . Osuszylam malucha i od razu zaczelam go masowac , podajac Brendzie do lizania. Nie reagowal, nadal byl wiotki , usteczka i nosek byly szare, wrecz sine , a jezyczek wystawal zwiniety w trabeczke. Nie zyje , tak jak pisza w ksiazkach , w niecie - czesto sie zdaza, za po kilku godzinach rodzi sie ostatni i zazwyczaj martwy . Polozylam go na bialym reczniczku , owinelam, jak nalesnik ... mowie do Brendy ze jej malenstwo nie zyje . Ona patrzy na mnie wylupiastymi oczami , nie wie co sie dzieje, a ja pytam Boga czemu wlasnie mnie sie to musialo przytrafic . I mysle co mam dalej zrobic , w co go zapakowac , czy czekac na meza, gdzie go pochowamy . o Jezu dlaczego................. miliony mysli w ciagu krotkiej sekundy . Po chwili jednak wpada skads we mnie mysl - nie, nie oddam cie tak latwo. Chwytam zawiniatko i glowa w dol bujam nim z calych sil jak chustawka. Gdzies... kiedys o tym czytalam, sama nie wiem gdzie i kiedy . Zero reakcji . Powtarzam czynnosc .... kolejny raz i kojelny . Po minucie, moze dwoch slysze jakis odglos, zagladam - z noska wydostaja sie biale banki . Wycieram nosek , dmucham do otwartego pyszczka, masuje psiaka i potwarzam czynnosc w nieskonczonosc . Brenda patrzy i nie wie co sie dzieje. A ja powtarzam czynnosc i powtarzam. I w koncu slysze , ze maly zaczyna sapac , ze sie porusza. Przestalam nim bujac , masuje mocniej, podaje Brendzie do lizania , wkladam maly palec w pyszczek, zeby zaczal ssac . maly zaczyna po woli sie poruszac . O Jezu mysle, pomoz mu . Kaze Brendzie polozyc sie, przystawiam malca do sutka jednoczesnie masujac . Chyba ma jeszcze zatkany nosek , bo nie moze skoordynowac ssania z oddychaniem. Biore go znowu na dlon i masuje , dmucham delikatnie w pyszczek o podsuwam palec. Zaczyna po woli ssac. Oddaje do Brendzie- ona zalatwi juz reszte. Po kilku minutach lizania malec robi sie naprawde ruchliwy , zaczyna ssac sutka. Niemoc opadla z mojego ciala. Zaczelam sie trzas . Dalam rade , zyje i mam nadzieje ze zyc bedzie. To ona , malutka ...dalam jej na imie Alba . Dopiero teraz zobaczylam ze jest za pietnascie czwarta. To trwalo cale 15 minut, od momentu porodu . Wzielam telefon, zadzwonilam do meza. Nie mogl uwierzyc ...kazal mi sie uspokoic i polozyc . Zreszta ja nadal tez nie moglam uwierzyc . Tearz juz wiedzialam, dlaczego Brenda tak sie cieszyla na moj widok, kiedy wrocilam. Ona chyba czekala z tym na mnie . Czekala z urodzeniem malucha.

Dzisiaj obudzilam sie jak wrak . Nerwy zrobily swoje. Boli mnie wszystko - nawet miesnie w posladkach . Zadne przeciwbolowki mi nie pomagaja. To nerwy i spiecie, jakiego doswiadczaalam prze cala poprzednia noc i wczorajszy dzien.  Chodze jak pokraka, nawet siedziec nie moge. Wiem ze to minie, najwazniejsze ze z nasz DZIESIATKA wszystko w pozadku . Najmlodsza odrabia zaleglosci w ssaniu. Jest tak zaborcza, ze od momentu urodzenia nie przestaje ssac. Wrecz bije sie o cyca z rodzenstwem. Jest cudna. Wszystkie sa cudne. Dar narodzin jest czyms wspanialym, wyjatkowym - nie tylko u ludzi.

No a teraz jak juz wszystko opisalam moge je pokazac . Moja szczesliwa DZIESIATKA  . Chwilami leza jedne na drugich , wpychaja sie pod mamuskie . Ale sa chyba szczesliwe . Chce Wam przedstawic : Anike , Adora , Azire , Astora , Alune , Aphie , Alanye , Arube ,Argo i Albe herbu Vind fra Hallingskarve .













A teraz ide cos zjesc i chyba zrobie sobie goraca kapiel . Maz mowi, ze ma mi to pomoc - goraca woda rozpusci kwal mlekowy , ktory odlozyl sie w moich miesniach .

Milego popoludnia i spokojnego weekendu . Ania

26 komentarzy:

  1. Wiesz co czytam tą Twoją relację i płaczę jak dziecko!!!No nie mogę tak się wzruszyłam.Czytając Twoją relację,czułam Twoje emocje.Ależ miałaś przeżycia,jesteś niesamowita,że tak dzielnie ratowałaś malucha.Wiesz,on chyba powinien zostać już z Wami na zawsze:)Bo w końcu gdyby nie Ty,toby go nie było.A Brenda prawdziwa bohaterka!!!Sporo się namęczyła bo i dzieciaków ma dużo.Tym radość większa:)Niesamowitą mieliście przygodę.Teraz faktycznie powinniście odpocząć i nacieszyć się maluchami bo na zdjęciach wyglądają rozkosznie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz Betko... nawet myślimy tak samo ;-)))
      Aniu - to znak ;-)))

      Usuń
  2. Bardzo sie cieszę!!!! Wzruszyłam się czytajac to wszystko. Odwaliłaś kawał dobrej roboty, bo Alba żyje dzięki Twojej wytrwałości Aniu:))) Podejrzewam że mała psina ze wstążeczką w kratkę to Alba?
    Ależ musicie być szczęśliwi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne psiaki i taka wzruszająca historia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku jak ja bym chciała być na miejscu Twojego męża i tam leżeć z nimi. Psiaczki są tak kochane, że brak mi słów. Wycałowałabym te pysie. Ale wypisuję ...., cóż kocham pieski i kropka. Piękna historia!
    Pozdrawiam-D.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ ja się płaczliwa zrobiłam ;-))))
    Aniu... wzruszyłam się niezmiernie... nosa wycieram, w literki próbując trafić ;-)))
    Chcieliście sobie zostawić jednego maluszka... Myślę, że ten maluszek nieświadomie sam Was sobie wybrał... Razem z Brendą dałyście tej małej życie ;-)))
    Nie wiem czy potrafiłabym się tak zachować, zareagować...
    Jestem pełna podziwu dla Ciebie...i ciesze się jakby to były moje własne psiaczki ;-)))
    Gdyby nie fakt, że moją miłością są owczarki niemieckie i gdyby nie to, ze żyjąc na walizkach psiaka mieć nie mogę... to pewnie zapisałabym się na listę po jednego ;-)))
    Odpocznij... Odpocznij - należy Ci się :*
    Pozdrowienia dla Całej rodziny - dwó- i czworonożnych jej członków ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  6. O Boże! pieski są cudne, prawdziwa z Ciebie bohaterka, i literatka. Przeczytałam wszystko i normalnie byłam przy tym porodzie, pod koniec poleciała mi łezka, a na końcu się uśmiałam jak opisywałaś zakończenie całej akcji. Gratuluje Wam obojgu i życzę wytrwałości, pozdrawiam Beata:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję, przede wszystkim wytrwałosci, gratuluje sił i ...Wam i Brendzie pięknych szczeniaczkow. Są sliczne,..czytajac Twój opis, poplakalam sie....niesamowicie piszesz. Takich rzeczy takich histori i wydarzen sie nie zapomina. Gratuluje Wam raz jeszcze, życzę wszystkiego co najlepsze..I dobrze, że macie juz za sobą...Teraz będzie już tylko lepiej. Sciskam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję maluszków! Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło i udało Ci się uratować sunię. Miała z Wami zostać. Moje wczoraj skończyły 3 tygodnie a mam wrażenie jakby wczoraj się urodziły. Nie ma na świecie nic piękniejszego od narodzin. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mi miło się zrobiło, gdy przeczytałam komentarz od Ciebie. Z przyjemnością poczytam wcześniejsze Twoje wpisy na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  10. O rany, wzruszylam sie! Medal dla Ciebie za uratowanie szczeniaczka. Nie wiem czy ja bym potrafila. Tak sie ciesze, ze walczylas. Powinna Alba zostac z Wami :) Piekna jest cala 10-tka :) Gratululacje!

    OdpowiedzUsuń
  11. Droga Aniu! Czytam Cię od dłuższego czasu ale nie komentowalam ale dzisiaj muszę ! Tak mnie wyruszyłas! Piękne widowisko które moge sobie tylko wyobrazić Jestem pełna podziwu dla Brendy i dla Ciebie! Twoje pieski stały mi sie bliskie przez Twoja opowieść ;) szkoda ze mieszkamy w innych krajach bo pewnie bym błagała o jednego! Zostaje tu na zawsze! Pozdrawiam Mad_zia

    OdpowiedzUsuń
  12. Ania, ale z ciebie bohaterka! W takiej chwili nie straciłaś zimnej krwi, walczyłaś o Tę Małą jak lwica! Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej determinacji.Dowiodłaś, że nigdy, ale to nigdy nie wolno się poddawać ani tracić nadziei. Serce mi rośnie czytając Twoją historię:))) A szczeniaczki z Brendą cudowne:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Wzruszająca opowieść i piękna fotorelacja; przeczytałam od razu, gdy zobaczyłam tytuł na moim blogu. Brenda bardzo dzielna, ale z Ciebie prawdziwa bohaterka. Zachowałaś zimną krew i uratowałaś maleństwo. Podziwiam szczerze, opłaciło się czytanie wszelkich dostępnych informacji na temat porodu. Chyba mało kto potrafił by uratować pieska. Masz teraz bardzo liczną, słodką rodzinkę :):)
    Życzę Wam spokojnego wieczoru i pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  14. Co za emocje! Nawet nie wyobrażam sobie, co musiałaś czuć. Walczyć o takie maleństwo i wygrać! Jestem pełna podziwu!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojej...................
    Czytałam z zapartym tchem! Niesamowicie się wzruszyłam... Kochana, jesteś wielka!!!!!
    Szkoda, że tak daleko mieszkamy od siebie, bo z chęcią przygarnąłabym szczeniaczka od takiej mądrej suni jak Twoja... :)
    ...a to ostatnie zdjęcie mnie rozwaliło!!!
    Kurcze, ale im wszystkim dobrze.............. :)))

    OdpowiedzUsuń
  16. O kurcze, Aniu, jesteś wielka!!!!!!! Mam ciarki na całym ciele i oczywiście łezka mi się w oku zakręciła :) Poradziłaś sobie doskonale. Jestem pełna podziwu! Jestem po wielkim wrażeniem! Jestem... zazdrosna :) To musi być cudowne. One są takie maleńkie, takie słodkie :) A szczęśliwa mama taka piękna, spokojna. No to teraz się zacznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja również podziwiam! Ostatnie zdjęcie wymiata!:)

    OdpowiedzUsuń
  18. O Jezuniu! Udzielilo mi sie troche:) i powrocila moja trauma z pracy na erce dzieciecej.Swietna z Ciebie akuszerka.Bedziecie mieli wesolo z tymi maluszkami:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bravo, bravo, bravissimo!!!!! :) Hej maluchy, witajcie. Niech was 4 łapki szczęśliwie niosą przez świat.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zamawiam jednego :) Kapitalne są :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Aneczko Ty moja dzielna kobieto! Gratuluję całej i zdrowej 10! Wspaniale to opisałaś, ciepło, z miłością i troską. A tym heroicznym wyczynem odratowania Alby, po porstu zwaliłaś mnie z nóg! Brawo! To najlepszy dowód, że nie wolno się poddawać. Jesteś cudowna. :))
    Odpoczywaj teraz dużo, odeśpij stres i zmęczenie, bo ani się obejrzysz a maluszki zaczną tak dokazywać, że nie tylko Wy ale i Brenda będziecie uciekać! :))
    Wielkie buziaki dla Ciebie i męża
    Pa, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  22. Kurs ratownictwa medycznego zaliczony na najwyższą ocenę z wyróżnieniem. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jestem POD WRAŻENIEM ! Nigdy nie widziałam porodu w wersji psiej, już samo to wprawiło by mnie w osłupienie.....ale to jak uratowałaś życie 10 psiaka powaliło mnie na kolana ! Uwierz mi, że będę o Tobie i Twoim czynie głosić historie, bo jesteś moim przykładem na to, że nadzieja umiera ostatnia......Twoja nadzieja dała temu pieskowi życie:) Wielkie uściski i ......jestem za Candy, pod jakimkolwiek imieniem, Twoja walka z rakiem to też wielka nauka dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń