środa, 28 sierpnia 2013

Koniec wakacji

Zastanawialam sie , jaki dac tytul . Nie wiem czy to wazne czy nie , ale tytul chyba byc powinien. Chciaz jak czytam Wasze blogi to zdazaja sie takie, co tytulu nie maja . A mialam z nim problem , poniewaz minelo juz sporo czasu kiedy ostatni raz pisalam. W tym czasie bylismy na wakacjach , skonczyla sie laba, zaczela szkola , zaczela praca . A ze tegoroczne lato tu - w Norwegi jest niesamowite i zaskakujace , to caly wolny czas poswiecamy na prace wokol domu . Wczoraj nawet opalalam sie na tarasie. Bylo 26 na plusie. Norwegia !!!! Ostatnie dni sierpnia !!!!! Uwierzycie ???? Nie polezalam za dlugo , bo mnie kac moralny na dol poslal , zebym sie zabrala za wywozenie nadmiaru ziemi - coby dzialka ciut bardziej plaska byla . Bo z koszeniem to naprawde jest udreka na zboczu . A ze wymyslilismy sobie , ze wzdluz chodnika zrobimy ekstra opaske , w ktorej posadzimy jakies krzaczki zeby odciac sie od trawnika , to wywoze ziemie calymi taczkami . A ze harpagan jestem i wariat nie z tej ziemi , to kregoslup mi nie wytrzymal i boli jak jasna cholerka. Dobrze , ze dzisiaj mam wizyte u lekarza , to jakies mocniejsze p.bolowe od niego wydebie . I tak uplywaja nam dni bardziej wokol domu niz w domu . Wnuczki w Polsce niedlugo zaczna szkole i przedszkole. My zyjemy wspomnieniami wspanialego czasu , jaki z nimi spedzilismy . Projekty ,, domowe ,, czekaja na moje , a raczej nasze zmilowanie . Podziwiam cierpliwosc naszych znajomych norwezek , jak juz bym z siebie wyszla i stanela obok . A nie nie , one rozumieja ze jest lato , a my mamy mnostwo do zrobienia wokol domu . Powstaje dolny taras , domek na smietniki juz gotowy , wejscie do domu i skarpa napawaja nas zachwytem i duma . Wlasciwie to chyba juz jestem troche tym zmeczona , bo kazdego dnia jest cos do roboty . No i chyba pierwszy raz od bardzo dawna czekam na zime , kiedy to bedziemy sobie w zaciszu domowym polegiwac przy swiecach na sofie . Kazdego popoludnia , mmmmmmmmmmm ale sie rozmarzylam . Post nie ma zdjec , bo pisze go w pracy oczywiscie . Mala przerwa hihihi . Jak wroce do domu , to moze uda mi sie jakies zdjecia strzelic i wstawie je . Bo w koncu dumna jestem z naszej pracy , pomimo ze jeszcze nie wszystko skonczone . Szczerze mowiac to balagan mamy na razie jak nie wiem co , ale oczami wyobrazni juz widze , jak bedzie pieknie . Kiedys hihi .
To , ze mnie tu nie bylo nie oznacza , ze nie czytalam WAszych blogow . Nawet na plazy wytrzeszczalam oczy , mruzac je przed sloncem i probujac odczytac co tam wyskrobalyscie na swoich blogach . Duza czesc z Was byla bardzo kreatywna . A ja przez trzy tygodnie leniuchowalam na calego . Ale jedno mnie tylko dobilo - te upaly w Polsce . Jako ze nasza rodzina rozrzucona jest od polnocy az na samo poludnie musielismy troche popodrozowac . Chwilami nawet z samochodu nie dalo sie wysiasc , bo 37 na plusie to chyba nie jest normalne podczas gdy nie lezysz akurat na plazy . Pozatym cale wakacje krecily sie wokol Brendy . Chcielismy ja pokryc , a jej hormony zachowywaly sie jakos dziwnie . Maz jezdzil wciaz na badanie , dzisiaj skacza do gory zeby dnia nastepnego spasc na pysk . Tak ze , nie wiedzielismy czy bedzie mozliwosc zajscia w ciaze czy nie . Pokrylismy i tak no i teraz czekamy . A sunia zachowuje sie jakos dziwnie , ale my nie wiemy czy klasc to na karb tesknoty za dziecmi i cywilizacja , czy po prostu jest w ciazy . Jest osowiala , wciaz spi, nie ma ochoty na szalenstwa no i od kilku dni nie ma apetytu . ONA NIE MA APETYTU !!!! Cos nienormalnego . Czekamy na przyszly tydzien i pojedziemy na USG i okaze sie , czy beda szczeniaczki czy nie .
Oj rozpisalam sie jak wariat . Czas sie konczy , wracam do pracy . Obiecuje , ze wstawie zdjecia .

Milego dnia, mnostwo slonca i milosci . Sciskam Was - Ania